poniedziałek, 2 sierpnia 2010

AKIRA XX - KI

     Mary siedziała w pracy i razem z Ashley pisały pilny artykół. Nagle zadzwonił telefon i obie kobiety podskoczyły do góry.
- Kurcze pali się gdzieś czy jaka cholera? – zirytowała się Ashley.
- Odbiorę. – powiedziała Mary i podniosła słuchawkę. – Tutaj wydawnictwo „Koszmarne dni”. W czym mogę pomóc?
     Za takie powitanie potencjalnego klienta dostała by burę od szefa, ale w tej chwili było jej wszystko jedno. Chciała wrócić spokojnie do dalszego pisania artykułu.
- Z tej strony porucznik Martin Shanzez z miejscowej policji Los Angeles. Chciałbym rozmawiać z panną Mary Heller. – powiedział mężczyzna po drugiej stronie linii.
- Przy telefonie.
- Mam dla pani smutną wiadomość…
- Mów, że pan szybciej bo nie mam czasu. – powiedziała zirytowana.
- Pani mama… Nie żyje. – powiedział porucznik.
- Słucham???
- Pani mama została ugryziona przez nieznanego nam jeszcze osobnika, który…
     Reszty Mary już nie słyszała. Opadła bezwładnie na krzesło, a słuchawka, którą trzymała w dłoni spadła z hukiem na biurko.
- Halo! Halo! Jest tam pani???
- Mary! Mary! Ocknij się! – krzyczała Ashley jednocześnie łapiąc w dłoń słuchawkę – Zemdlała. – powiedziała krótko, po czym odłorzyła ją na widełki.
     Cucenie koleżanki zajęło pannie Sunshine dobre 15 minut.
- Mamo… Mamo! MAMO!
     Mary zaczęła się miotać po całym pokoju. Zrzucając wszystko z biurka, półek, a nawet wyzywając szefa, który chciał zobaczyć jak im idzie pisanie artykułu.
- Chyba wolałam jak byłaś nieprzytomna. – powiedziała do siebie i skinęła na wysokiego mężczyznę o kruczoczarnych włosach.
     Mężczyzna wszedł i jednym ruchem zamknął w swej dłoni oba nadgarstki Mary. Drugą ręką natomiast złapał ją w pół i zarzucił sobie na ramię. Panna Heller kopała i szarpała się, ale uścisk mężczyzny był silniejszy od jej furii. Kiedy dotarli do wilkiego czarnego samochodu, mężczyzna władował Mary do środka i zamknął drzwi. Uderzył dwa razy w dach i pojazd ruszył. Mary lekko oprzytomniała. W samochodzie było szarawo, gdyż miał przyciemniane szyby. Nie widziała kim jest szofer, gdyż zasłaniało jej widok coś w rodzaju metalu. Poczuła się trochę jak jakiś vip, którego wożą limuzyną. Usiadła wygodniej na obitych białym futrem siedzeniach. Uspkoiła się trochę. Po chwili samochód się zatrzymał, a drzwi otworzył jej brunet w szarym płaszczu.
- Witam panno Heller. Miałem nadzieję, że pani przyjedzie. Nie myślałem jednak, że tak szybko się pani zdecyduje. – powiedział szczerząc się w uśmiechu.
- Zdecyduje??? – Mary była zdziwiona.
- Przepraszam nie przedstawiłem się. Jestem kapitan Nasti Hasuke z japońskiej policji.
- Moment! O co tutaj do jasnej cholery chodzi? Dzwoni do mnie jakiś porucznik i mówi, że mama nie żyje. Potem jakiś goryl wrzuca mnie do samochodu, którym jestem dostarczana jak jakiś worek ziemniaków do faceta, który mianuje się kapitanem policji japońskiej. Czy ktoś może mi to wytłumaczyć!!!
- Już pani tłumaczę. Pani matka była agentką służb specjalnych stanowej policji Los Angeles. Podczas pobytu w Japonii dwa lata temu przeniknęła do przestępczego świata. Jednak popełniła błąd, którego o mały włos nie przypłaciła wtedy życiem. Jakuza dwiedziała się, że Monic Heller jest amerykańskim szpiegiem.
- Podejrzewacie, że to Jakuzazabiła moją mamę?
- Proszę za mną. – powiedział kapitan wchodząc do budynku i kierując się na drugie pietro dodał – Na początku tak myśleliśmy, jednak po oględzinach miejsca zbrdni stwierdzamy, że to ans już nie dotyczy. Chciałem tylko, aby pani zobaczyła wszystko przed przyjazdem policji i techników Los Angeles.
     Drzwi do mieszkania Monic były szeroko otwarte. Kapitan i Mary weszli do środka. Nie było widać śladów walki. Jedno co mogło zaniepokoić, to leżący na podłodze w przedpokoju nóż. Był wygięty w połowie o 90 stopni. Ktoś lub coś musiało mieć naprawdę dużą siłę. Dopiero, gdy weszło się do salonu można było dostać zawału. Pokryty kafelkami ciężki kamienny stół, był przewrócony do góry nogami. Regał, na którym zazwyczaj stały równo poukładane książki był roztrzaskany. Cała porcelana i kryształy pobite w drobny mak. Na środku tego pobojowiska leżało samotne ciało pięknej kobiety. Mary podeszła ostrożnie do matki. Kobieta leżała w kałuży krwi, która jeszcze do niedawna spływała z rozszarpanej szyi. Jej oczy patrzyły niemrawo w jakiś punkt pod jedynym całym meblem, czyli sofą.
- Mamo… – wyszeptała Mary i spojrzała w kierunku, gdzie patrzyły oczy.
     Pod sofą coś zabłyszczało. Mary wyciągnęła ostrożnie przedmiot spod mebla, jednak nie przyjrzała mu się za dobrze, bo usłyszała jak kapitan podchodzi do niej. Schowałą szybko przedmiotdo wewnętrznej kieszeni płaszcza. Przesunęła ręką po twarzy swej matki i zamknęła jej oczy.
- Jak pani myśli kto mógł to zrobić? – spytał mężczyzna kucając obok dziewczyny.
- Nie wiem, ale napewno nikt, kto jest człowiekiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz