Mary siedziała w pracy i razem z Ashley pisały pilny artykół. Nagle zadzwonił telefon i obie kobiety podskoczyły do góry.
- Kurcze pali się gdzieś czy jaka cholera? – zirytowała się Ashley.
- Odbiorę. – powiedziała Mary i podniosła słuchawkę. – Tutaj wydawnictwo „Koszmarne dni”. W czym mogę pomóc?
Za takie powitanie potencjalnego klienta dostała by burę od szefa, ale w
tej chwili było jej wszystko jedno. Chciała wrócić spokojnie do
dalszego pisania artykułu.
- Z tej strony porucznik Martin Shanzez z
miejscowej policji Los Angeles. Chciałbym rozmawiać z panną Mary Heller.
– powiedział mężczyzna po drugiej stronie linii.
- Przy telefonie.
- Mam dla pani smutną wiadomość…
- Mów, że pan szybciej bo nie mam czasu. – powiedziała zirytowana.
- Pani mama… Nie żyje. – powiedział porucznik.
- Słucham???
- Pani mama została ugryziona przez nieznanego nam jeszcze osobnika, który…
Reszty Mary już nie słyszała. Opadła bezwładnie na krzesło, a słuchawka, którą trzymała w dłoni spadła z hukiem na biurko.
- Halo! Halo! Jest tam pani???
-
Mary! Mary! Ocknij się! – krzyczała Ashley jednocześnie łapiąc w dłoń
słuchawkę – Zemdlała. – powiedziała krótko, po czym odłorzyła ją na
widełki.
Cucenie koleżanki zajęło pannie Sunshine dobre 15 minut.
- Mamo… Mamo! MAMO!
Mary zaczęła się miotać po całym pokoju. Zrzucając wszystko z biurka,
półek, a nawet wyzywając szefa, który chciał zobaczyć jak im idzie
pisanie artykułu.
- Chyba wolałam jak byłaś nieprzytomna. – powiedziała do siebie i skinęła na wysokiego mężczyznę o kruczoczarnych włosach.
Mężczyzna wszedł i jednym ruchem zamknął w swej dłoni oba nadgarstki
Mary. Drugą ręką natomiast złapał ją w pół i zarzucił sobie na ramię.
Panna Heller kopała i szarpała się, ale uścisk mężczyzny był silniejszy
od jej furii. Kiedy dotarli do wilkiego czarnego samochodu, mężczyzna
władował Mary do środka i zamknął drzwi. Uderzył dwa razy w dach i
pojazd ruszył. Mary lekko oprzytomniała. W samochodzie było szarawo,
gdyż miał przyciemniane szyby. Nie widziała kim jest szofer, gdyż
zasłaniało jej widok coś w rodzaju metalu. Poczuła się trochę jak jakiś
vip, którego wożą limuzyną. Usiadła wygodniej na obitych białym futrem
siedzeniach. Uspkoiła się trochę. Po chwili samochód się zatrzymał, a
drzwi otworzył jej brunet w szarym płaszczu.
- Witam panno Heller.
Miałem nadzieję, że pani przyjedzie. Nie myślałem jednak, że tak szybko
się pani zdecyduje. – powiedział szczerząc się w uśmiechu.
- Zdecyduje??? – Mary była zdziwiona.
- Przepraszam nie przedstawiłem się. Jestem kapitan Nasti Hasuke z japońskiej policji.
-
Moment! O co tutaj do jasnej cholery chodzi? Dzwoni do mnie jakiś
porucznik i mówi, że mama nie żyje. Potem jakiś goryl wrzuca mnie do
samochodu, którym jestem dostarczana jak jakiś worek ziemniaków do
faceta, który mianuje się kapitanem policji japońskiej. Czy ktoś może mi
to wytłumaczyć!!!
- Już pani tłumaczę. Pani matka była agentką służb
specjalnych stanowej policji Los Angeles. Podczas pobytu w Japonii dwa
lata temu przeniknęła do przestępczego świata. Jednak popełniła błąd,
którego o mały włos nie przypłaciła wtedy życiem. Jakuza dwiedziała się,
że Monic Heller jest amerykańskim szpiegiem.
- Podejrzewacie, że to Jakuzazabiła moją mamę?
-
Proszę za mną. – powiedział kapitan wchodząc do budynku i kierując się
na drugie pietro dodał – Na początku tak myśleliśmy, jednak po
oględzinach miejsca zbrdni stwierdzamy, że to ans już nie dotyczy.
Chciałem tylko, aby pani zobaczyła wszystko przed przyjazdem policji i
techników Los Angeles.
Drzwi do mieszkania Monic były szeroko
otwarte. Kapitan i Mary weszli do środka. Nie było widać śladów walki.
Jedno co mogło zaniepokoić, to leżący na podłodze w przedpokoju nóż. Był
wygięty w połowie o 90 stopni. Ktoś lub coś musiało mieć naprawdę dużą
siłę. Dopiero, gdy weszło się do salonu można było dostać zawału.
Pokryty kafelkami ciężki kamienny stół, był przewrócony do góry nogami.
Regał, na którym zazwyczaj stały równo poukładane książki był
roztrzaskany. Cała porcelana i kryształy pobite w drobny mak. Na środku
tego pobojowiska leżało samotne ciało pięknej kobiety. Mary podeszła
ostrożnie do matki. Kobieta leżała w kałuży krwi, która jeszcze do
niedawna spływała z rozszarpanej szyi. Jej oczy patrzyły niemrawo w
jakiś punkt pod jedynym całym meblem, czyli sofą.
- Mamo… – wyszeptała Mary i spojrzała w kierunku, gdzie patrzyły oczy.
Pod sofą coś zabłyszczało. Mary wyciągnęła ostrożnie przedmiot spod
mebla, jednak nie przyjrzała mu się za dobrze, bo usłyszała jak kapitan
podchodzi do niej. Schowałą szybko przedmiotdo wewnętrznej kieszeni
płaszcza. Przesunęła ręką po twarzy swej matki i zamknęła jej oczy.
- Jak pani myśli kto mógł to zrobić? – spytał mężczyzna kucając obok dziewczyny.
- Nie wiem, ale napewno nikt, kto jest człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz